sobota, 18 kwietnia 2015

(J 6,16-21)
Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.


Uczniowie zaraz po rozmnożeniu 5 małych chlebków dla 5 tyś. mężczyzn i kobiet z dziećmi, (było ich więcej niż na wypchanej po brzegi Hali Podpromie w Rzeszowie!!!), po chwili wsiadają do łodzi, PEWNI SIEBIE, i chcą przepłynąć na drugi brzeg jeziora...
Płyną w nocy i jak sądzą bez Jezusa, myślą, że nie będzie problemu... ROBILI TO PRZECIEŻ CODZIENNIE!!!
Spanikowali kiedy woda się wzburzyła, przyszedł „zły wiatr”, niepozwalający im płynąć tam gdzie chcieli... NIE WIEDZIELI co zrobić, NIE MIELI SIŁY...
Będąc na środku jeziora (ok 5 km od brzegów) nie mogli wrócić ani płynąć dalej!!!
A Jezus??? Zostawił ich...? NIE!!! Był cały czas z NIMI!
Był w Słowie, które słyszeli i pamiętali... Był w ułomkach CHLEBA, którego mieli 12 koszów...
Jeśli czujesz się obojętny Jezusowi, nie widzisz Jezusa na „morzu swojego życia” w codzienności POSZUKAJ GO W SŁOWIE I CHLEBIE...

ON JEST i CHCE przenieść cię na bezpieczny brzeg...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz